Zakładam przez głowę bluzę Fanniego
i rzucam ostatnie spojrzenie na swoje odbicie w lustrze. Sięgam po
szczotkę leżącą w koszyku na półce i kilkoma szybkimi ruchami
przeczesuje włosy. Odruchowo zaraz po czesaniu spoglądam na
szczotkę i zamieram. Cała zapełniona jest długimi blond włosami.
Próbuję sobie przypomnieć czy wczoraj ją wyczyściłam, ale
jestem prawie pewna, że to zrobiłam. Niechętnie podnoszę dłoń
do góry i przeczesuje palcami włosy. Między palcami pozostaje mi
mnóstwo pojedynczych włosów.
-Fanni.... - krzyczę łamiącym głosem
i czuję, że do oczu zaczynają mi napływać łzy.
Po chwili drzwi od łazienki się
uchylają i pomiędzy nimi, a framugą pojawia się zaczerwieniona od
mrozu twarz Andersa.
-Co się stało? - pyta, zauważając
moje przerażenie w oczach.
Nic nie mówiąc wyciągam ku niemu
dłoń i pokazuję co w niej trzymam.
-Włosy? - dziwi się.
-Włosy. Moje włosy. Z głowy.
Zaczynają wypadać...
-Diana, to tylko włosy – Fanni
wchodzi do łazienki i przyciąga do siebie. - Odrosną...
-Nie rozumiesz – burczę odpychając
go od siebie.
-Masz rację. Nie rozumiem. Jak dla
mnie możesz być nawet łysa. I co? Bardziej mnie martwi, że
chudniesz, niż to że wypadło ci kilka włosów.
-Kilka włosów... – prycham
niezadowolona i wychodzę z łazienki wycierając łzy w rękaw od
bluzy.
-Spójrz w lustro i zobaczy czy widzisz
brak tych kilku włosów czy nie – krzyczy za mną Anders. - A
zaraz potem podnieś bluzę i zobacz czy widzisz, że ci żebra
wystają czy nie. I skończ histeryzować.
Odwracam się i rzucam mu oburzone
spojrzenie. Jest spokojny. Nad wyraz spokojny. Otwieram usta, żeby
mu odpowiedzieć, ale nic mądrego nie przychodzi mi do głowy.
-No co? - pyta prowokacyjnie. - Co
chciałaś powiedzieć?
-Nic – mruczę i idę do kuchni
zaparzyć sobie kawę.
-Koniec pierdolenia Diana – słyszę
jego głos z korytarza i po chwili pojawia się w drzwiach. - Jeśli
wymagasz ode mnie żebym był twardy, to ja będę wymagał od ciebie
tego samego. Są rzeczy ważne i ważniejsze i czas najwyższy mój
drogi dzieciaczku, żebyś się nauczyła je rozróżniać.
-Nie jestem dzieckiem – szepczę,
rzucając mu spojrzenie spode łba.
-A to co właśnie było? - prycha. -
Nie jestem dzieckiem – parodiuje mnie przybierając taką samą
pozę jak ja chwilę wcześniej. Wzdycham głęboko robiąc
niezadowoloną minę. - Kocham cię ponad wszystko, ale momentami
mnie najzwyczajniej w świecie rozpierdalasz Diana. Nie rozwalasz,
nie przerażasz. Najzwyczajniej w świecie rozpierdalasz. Odwadniasz
się, ale twoim głównym zmartwieniem jest to, że ci włosy
wypadają. Vegardowi byś gwiazdkę z nieba dała, ale o siebie to
już nie łaska zadbać.
-Nie mieszaj w to Vegarda – rzucam
ostrzegawczo.
-Nie mieszam. Przynajmniej nie w
negatywnym sensie. Uwielbiam tego małego, ale ważniejsza dla mnie
jesteś ty. Więc bądź tak dobra i posłuchaj tych wszystkich
złotych rad, które dajesz Vegardowi, ok?
Przewracam oczami. Fanni wzdycha
głęboko i podchodzi do mnie. Wyciąga mi z ręki kubek z kawą i
odstawia na blat, żeby zaraz potem objąć mnie na wysokości
bioder.
-Ok? - ponawia pytanie.
-Ok.
-Mądra dziewczynka – daje mi buziaka
w czoło i rozluźnia uścisk. - A jak masz zamiar pić tyle kawy to
weź magnez. I nie przewracaj oczami, bo ci kiedyś zostanie taka
głupia mina.
Podjeżdżamy z Fannim pod halę
treningową w Lillehammer. Na parkingu jest już mnóstwo samochodów,
co oznacza że zawodnicy są już na treningu. My mieliśmy się na
nim pojawić tylko ze względu na Vegarda, który zgodnie z obietnicą
Andersa został zabrany przez Alexa na obóz treningowy. Wysiadamy z
samochodu i szybkim krokiem przechodzimy do budynku. Z daleka słychać
śmiech Toma i głos Rune, który próbując przekrzyczeć rżącego
Hilde przekazuje jakieś informacje. Po chwili sprawa się wyjaśnia.
Po wejściu na salę zauważamy Stjernena leżącego pomiędzy dwoma
zjazdami imitującymi rozbieg. Tom z kolei leży na materacu i
kwicząc w niebogłosy zagłusza Veltę, który tłumaczy Vegardowi,
że nie należy brać przykładu z Andreasa.
-Diana! - Vegard zauważa nas i zrywa
się z materaca, żeby nas uściskać.
Nachylam się do niego i kiedy już mam
go w swoich ramionach podnoszę wysoko do góry.
-Ciężki zawodnik się z ciebie zrobił
– prycham poprawiając ręce, żeby pewniej go trzymać.
-Albo ty masz coraz mniej siły –
rzuca niewinnie Fanni i odchodzi, żeby przywitać się z kolegami.
-Nie chudnę już – odpowiada mi z
dumą Vegard. - Od tygodnia moja waga stoi w miejscu.
-Widzisz, jak dobrze! - uśmiecham się
i odstawiam na ziemię.
Przez chwilę łapię się na tym, że
analizuję czy Anders nie miał czasem racji. Może rzeczywiście mam
coraz mniej siły, skoro Vegard twierdzi, że nie przytył?
-Co tu się stało? - wskazuję na
Stjernena, żeby szybko zmienić temat.
-Andreas stracił równowagę w czasie
zjazdu i przejechał czołem po ziemi – śmieje się Bardal. - A
tak się wyrywał, że on pokaże Vegardowi jak ma to zrobić. Bo
mały miał ćwiczyć z Horlem imitacje skoków – wyjaśnia mi po
chwili. - W związku z czym Rune poczuł się w obowiązku, żeby
wyjaśnić Vegowi, że Stjernen tak naprawdę gówno wie.
-Chodź młody, ja ci to pokaże –
rzuca Fanni i zdejmuje bluzę. - Ty Stjernen też rzuć okiem –
prycha śmiechem i po drodze na prowizoryczny rozbieg przybija Tomowi
piątkę.
Wchodzi na górę i cały czas
trzymając się uchwytów przy ścianie ustawia stopy na czymś co
wygląda jak malutkie deskorolki. W pełnym skupieniu puszcza uchwyty
i zaczyna zjeżdżać w dół niczym po prawdziwym rozbiegu. W
odpowiednim momencie wybija się i ląduje na wyciągniętych
w górę rękach Horla.
-Prościzna – kwituje Anders, a
Vegard z dzikim entuzjazmem ładuje się na górę. - Poczekaj
chwilę. Eeeej, lotnik! Sekunda!
Podbiega z jednej strony do chłopca, a
z drugiej strony zjawia się Rune.
-Trzymaj się mocno – mruczy Velta
podając Vegowi uchwyt ze ściany. Razem z Fannim ustawiają mu
odpowiednio stopy na podestach. - Stoisz pewnie? - pyta Rune
ostrożnie puszczając chłopca.
-Wydaje mi się, że tak – odpowiada
mały.
-Nie martw się, najwyżej cię
złapiemy, nie damy ci skończyć jak Stjernenowi – śmieje się
Anders. - Puszczaj się!
Vegard wyciąga rączki z uchwytów i
zaczyna zjeżdżać, ale po chwili prawa noga wyjeżdża mu trochę
przed lewą i chłopiec wpada prosto w uścisk Velty.
-Pierwsze koty za płoty – uśmiecha
się Rune. - Musisz pilnować nóg, żeby jechały w jednej linii.
Ładuj się na górę.
-Mogę jeszcze raz? - pyta z nadzieją
Vegard.
-Będziesz próbował tak długo, aż
ci się uda – oznajmia Stoeckl ojcowskim tonem. - Masz cztery dni,
żeby mnie przekonać, że warto na ciebie postawić!
-Może trener zabierze cię nawet na
mistrzostwa świata... - rzuca śpiewnym tonem Tom, ale po chwili się
uspokaja pod chłodnym spojrzeniem Alexa.
-Może nawet. Wezmę go na twoje
miejsce, bo skaczesz ostatnio jak siedem nieszczęść.
-Jeden zawodnik, a jak za siedmiu! -
wykrzykuje Hilde. - Widział trener jakie szczęście...
Zauważa jednak wzrok Stoeckla i rusza
w kierunku lin do ćwiczenia równowagi. W tym czasie Vegard zdążył
się wdrapać z powrotem na górę, a Rune i Fanni po raz kolejny
ustawili mu stopy na podestach. Horl przykucnął przy końcu
rozbiegu i w końcu chłopiec ruszył. Najwyraźniej wziął sobie do
serca uwagę Velty, bo tym razem nie było żadnego problemu z
nogami. Problem pojawił się dopiero na końcu, bo chłopiec
zapomniał się wybić i wjechał prosto w Thomasa.
Na sali zapadła cisza, bo wszyscy
wstrzymali oddech żeby zobaczyć, czy obaj pozbierają się po tej
małej kraksie. Vegard przekulał się po materacu w bok, a Horl
podniósł do siadu trzymając się za nos, z którego leciała mu
krew. W momencie kiedy wszyscy zrozumieli, że nic im się nie stało
chłopcy ryknęli śmiechem i zaczęli przybijać Vegowi piątki,
gratulując mu załatwienia jednym ciosem z główki ich serwisanta.
-Dajcie mi chwilę, zaraz do was wrócę
– mruczy Thomas i wychodzi do łazienki, żeby umyć twarz.
-Przepraszam... - szepcze Vegard i
widać po jego minie, że jest przerażony. - Ja się tak skupiłem
na tych nogach, że zapomniałem...
-Nikt ci nie ma za złe – przerywa mu
Rune. - Właź na górę. Nie ma Thomasa, to ja cię złapię.
Rusza w kierunku końca rozbiegu, a
Anders po upewnieniu się, że Vegard jest przygotowany do zjazdu,
podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramieniem.
-Ruszaj – nakazuje Fanni i chłopiec
wyciąga dłonie z uchwytów. Zaczyna zjeżdżać i kiedy jest przy
samym końcu mocno się wybija, żeby zaraz potem wylądować na
wyprostowanych rękach Velty.
-Brawo! - Stoeckl jest wyraźnie
zadowolony i głośno klaszcze w dłonie. - Anders, czy mógłbym cię
o coś prosić? - pyta ciszej odwracając się w naszym kierunku.
-Jasne – wzrusza ramionami Fanni.
-Chcę, żebyś przyszedł jutro na
skocznie.
-Nie.
-Dlaczego?
-Powiedziałem, że dopóki Diana nie
będzie zdrowa...
-Wiem – przerywa mu Alex. - Ale ja
naprawdę nie mam na kogo postawić na mistrzostwach. Pewniakami są
Rune i Bardal. A ja potrzebuję czterech pewniaków.
-Przecież ja nie trenuje od tygodni –
prycha Fanni.
-Więc przyjdź i mi udowodnij, że się
nie nadajesz.
Uśmiecham się pod nosem. Stoeckl to
mały psycholog; wie jak podejść Andersa żeby osiągnąć to co
chce. Po minie Fanniego wiem, że zamierza powiedzieć, że
przyjdzie, ale nie jest w stanie tego zrobić, bo drzwi od sali
otwierają się z impetem i pojawia się w nich Andreas Vilberg.
-Diana! Miałem nadzieję, że cię tu
spotkam! - krzyczy z uśmiechem.
Patrzę na niego zdezorientowana, a w
całej sali zapada cisza.
-Właśnie wracam ze szpitala! Znaleźli
ci dawcę!
-O mój Boże! - wykrzykuję piskliwym
głosem, a w moich oczach momentalnie pojawiają się łzy. - Skąd?
-Z Norwegii.
-Wiesz kto to? - pytam z nadzieją.
-Wiem. Ja.
************
Kochani!
Dzięki Wam T&M i Heinz dostali się do trzeciego etapu konkursu na bloga roku.
Z całego serca dziękuję każdemu, kto na nich zagłosował, bo to niewyobrażalny komplement dla mnie.
Gdybyście mieli ochotę to tu możecie na nich zagłosować w decydującej fazie :)
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję!
Ściskam,
Z.
Po internecie krąży taka sentencja, że miłości nie ma wtedy, gdy jest zimno i ktoś ci mówi, że pięknie wyglądasz pośród prószącego śniegu, tylko jest wtedy, kiedy chłopak się drze, żeby założyć czapkę. No i właśnie takiego faceta widzę w Fannisku. On naprawdę się opiekuje Dianą i chce dla niej jak najlepiej, nawet przy pomocy odrobiny drastyczności. I ma rację co do ubywających kilogramów. Włosy odrosną, a przybrać na wadze ciężej, zwłaszcza w chorobie.
OdpowiedzUsuńZa to trening chłopaków mnie rozwalił totalnie. Vegard jest teraz małym bohaterem wśród skoczków i sam się bawił chyba wyśmienicie. Taki mały chłopiec próbujący ćwiczeń sportowców. I w sumie wiem, jaki to cudowny widok, bo 2 lata temu na treningu otwartym na LGP takie dzieciaczki, no ciut większe, brały w nim udział.
No i Vilberg. Wow. Nie spodziewałam się tego wgl O__O Ale bardzo się cieszę i mam nadzieję, że dojdzie do przeszczepu i dziewczyna wyzdrowieje!
pozdrawiam :*
O ja pier... Vilberg?! Człowieku, jesteś wspaniały!! Oby teraz nie było tylko za późno na dawcę :p To jak Fanniś- wracasz na skocznię?! W sumie to jakby przyszedł to mógłby specjalnie popsuć skok, ale nie sądzę, aby chciał tak robić... Poza tym Diana mu na to nie pozwoli :) A co do parki... Anders bardzo się stara, troszczy i opiekuje, niech teraz tylko dziewczyna go posłucha :P Dba o Vegard a sama o tym zapomina. Jednak miejmy nadzieję, że to się zmieni ^^ Trening... Ja to zawsze oglądam na poprawę humoru i zawsze mi pomaga!! :D Stjaernen+Hildziak=śmiech =D To było miszczowskie w ich wykonaniu :) I 3-latek poradził sobie z 'dużym panem' no pięknie, pięknie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Vilberg... Mam jakieś dziwne wrażenie że Diana będzie spierać się z jego decyzją. Tak jakoś, no nie wiem czemu.
OdpowiedzUsuńFanni, Fanni, Fanni... On się o nią tak troszczy a ona przewraca oczami. Kurczę, niech Diana go posłucha bo on się tak martwi...
Vegard, haha, dzieciak lepszy od zawodowego skoczka xd
HILDE ♥ Ja go lubię chyba od zawsze, naprawdę. W każdej historii przedstawiany jest inaczej, ale zawsze jest ta jedna wspólna cecha, poczucie humoru :D
Anders na skoczni, przeszczep, czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością bo z tego co widać, będzie się działo :)
Pozdrawiam ;)
Troskę i opiekę Fanniego nad Dianą przedstawiasz fenomenalnie! Niby to takie proste gesty i czyny, ale potrafią działać cuda. Oby dziewczyna posłuchała swojego ukochanego i zaczęła się martwić również o swoje zdrowie, bo być może faktyczne to ona traci siły...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Vegarda! Czyżby rósł nam nowy zawodnik? :D
Vilberg dawcą? Wspaniale, że się znalazł! Oby Diana nie miała żadnych sprzeciwów ;)
Pozdrawiam ;*
Wspaniały rozdział! Nie myślałam, że tak się wciągnę w to opowiadanie, bo to raczej nie moja tematyka, ale jak widać - będę czytać wszystko co Ty napiszesz haha ;)
OdpowiedzUsuńOby Diana jakoś z tego wyszła! Fanni nie może zostać sam! A skoro teraz już jest dawca ... :/
Fannis a.k.a. chłopak roku. Albo stulecia. Bo nie ma nic piękniejszego niż taka zwykła, ludzka i wyrażona wprost troska, którą on otacza Dianę. Można by powiedzieć, że zachowuje się tak gbur, bo trochę tak, ale kurde - kocha ją. Jak cholera.
OdpowiedzUsuńŁatwo dawać innym rady, wszyscy jesteśmy potencjalnymi psychologami. Ale żeby czasem samemu kierować się tymi mądrościami? Już trudniej. Myślę, że Diana naprawdę musi nauczyć się cierpliwości i pokory do samej siebie. Skoro Anders ją znalazł, to dlaczego nie ona?
Jezu, urzeka mnie tu Fannis. Ale zastanawiam się jakie konsekwencje wynikną z tego, że jest typowany na MŚ. A może żadne? Nie no, nie sądzę. Kumuluje się za wiele - dawca dla Diany i Mistrzostwa. Dziewczyna będzie go potrzebować bardziej niż zwykle.
I w ogóle - Vilberg?! Mam nadzieję, że Diana się zgodzi, a nie przewróci oczami!
Pozdrawiam!
Gdybym ja znalazła się w takiej sytuacji w jakiej jest Diana to moim marzeniem byłoby żeby mój chłopak zachowywał się tak jak Fanniś. I niech Diana zrozumie, że jemu też jest źle, ale stanął do walki o nią, a mógł ją zostawić. I Diana chyba nadal się tego obawia. No także niech bierze tyłek w troki i walczy, dla siebie i dla niego (tak, łatwo mi to powiedzieć...)
OdpowiedzUsuńBuziaki! :*
let---it---go.blogspot.com
Jest nareszcie kolejny rozdzial <3 uszczesliwilas mnie. Uwielbiam twoje opowiadania i czytalam je wszystkie juz kilkakrotnie. Fanni... jak on ja kocha. Na dobre i na zle. Piekne. Cudne jest, naprawde. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZagłosowane :D
OdpowiedzUsuńMeh, owocny weekend, wszędzie nowe notki O.O co się dzieje?
Norwegowie w formie jak widać :D Tom jak zwykle bezwzględnie rozbrajający, Vegard Fanclub potwierdza swoją obecność. Troskliwy Fanni <3.
Super, że znalazł się dawca. Jak to mówią, nie szukaj na horyzoncie tego, co masz u swoich stóp :D
Czekam na ciąg dalszy.
Weny!
E_A
Popieram wszystkich powyższych, Fannis rozwala na łopatki i robi wodę z mózgu - ze święcą szukać drugiego tak kochanego i troskliwego. Ostatnie wydarzenie sprawiły, że mega dojrzał. No i to, że przekłada zdrowie Diany nad własne marzenia i ambicje jest totalnie awww.
OdpowiedzUsuńVilberg! Czuję się zaskoczona na plus takim obrotem sytuacji i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam
Świetne opowiadanie! Napisze coś więcej jak dotrę do końca, a puki co zapraszam: http://nowezyciepodrugiejstronie.blogspot.com/ :*
OdpowiedzUsuńVilberg, jak cudownie że się znalazłeś! kocham scenę z tym jak mały uczy się skakać, a Fanni jest cudowny jak się tak zajmuje Dianą, widać, że dojrzał od początku opowiadania, w końcu pokazuje jej jak bardzo jest dla niego ważna, czekam na dalszy rozwój wydarzeń i pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńNo ja to tutaj mogę tylko usiąść, założyć ręce i spojrzeć na Ciebie spod byka. Vilberg powiadasz? Uch, Zołer, trzasnę Cię kiedyś, wiesz? W Wiśle najlepiej.
OdpowiedzUsuńNo ale dobra, porozmawiajmy o czymś miłym. Na przykład o robiącym łubudu Stjernenie, który do pary z ryjącym Hilde jest moją najlepszą pocieszajką na świecie. I jaki to przykład dla norweskiej skaczącej przyszłości? Marny. Dlatego, drogie dzieci, spójrzcie na bijącego rekordy Andersza i na mistrza świata Deltę, to się czegoś nauczycie. Okej, moja dzienna porcja hejtu zaspokojona, pędzę dalej.
Chłopcy z Vegardem byli tacy słodcy, że się do tej pory cieszę wyobrażając sobie takiego Rune, który uczy Vegarda najazdu. Piękne. :') No i ciekawam, jak się będzie Andersik spisywał na skoczni po swojej przerwie. Mam przeczucia, że rozwali konkurencję. W końcu to Anders, nigdy nie wiadomo z czym wyskoczy.
Ale w ogóle, to ja dołączam do zachwytów nad Anderszem. Totalnie mnie zauroczył. Zresztą nie tylko tutaj, ale w całym opowiadaniu. Jest cudowny i to jak cały czas podtrzymuje Dianę, jaki próbuje być silny za nich oboje, jest wspaniałe. Prawdziwy facet, który nie pozwala użalac się swojej dziewczynie nad sobą, tylko potrafi ją naprostować. Cóż, nie można się tylko rozczulać, ale trzeba też dać tego kopniaka, bo to przede wszystkim Diana musi chcieć walczyć. A Anders w roli zagrzewającego do tej walki faceta spełnia się perfekcyjnie.
I aż się boję, co Ty im tam dalej postawisz na drodze. Pewnie znowu będę ryczeć, ale chyba już się przyzwyczaiłam.