sobota, 13 grudnia 2014

Dwa.

     Czuję, że wszyscy na mnie patrzą. A pewnie nie patrzy nikt. Czuję się takim dziwadłem, że aż wstyd. A to przecież tylko białaczka. Tak, tylko.
Spoglądam po raz kolejny na wyniki badań, które zlecił mi lekarz. Absolutnie nic nie jestem w stanie z nich zrozumieć.
     Dzisiaj wraca Fanni. Od kilku dni zastanawiam się, jak mu przekażę informację o chorobie.
Nawet przez chwilę się zastanawiałam, czy w ogóle mu mówić. No bo skąd mogę wiedzieć jak zareaguje? Może mnie zostawi, bo nie będzie chciał sobie robić problemów? Wiem jak to brzmi i wiem, że nie powinnam go o to podejrzewać, ale tyle już z nim przeszłam, że absolutnie by mnie to nie zdziwiło.
- Siema Diana!
Podskakuję na krzesełku jak oparzona i rozglądam się nerwowo, szukając osoby do której mógłby należeć głos.
Nagle moje spojrzenie krzyżuje się z bystrym spojrzeniem Andreasa Vilberga. Tylko jego mi tu brakowało.
- Co ty tu robisz?
- Ciebie też miło widzieć – śmieje się i spada na miejsce obok mnie.
- Nie powinieneś właśnie wracać z Tauplitz?
- Dostałem tydzień wolnego. Poprawiali mi przegrodę nosową – dopowiada widząc moje pytające spojrzenie.
- Rozumiem.
- A ty co robisz w szpitalu?
Nagle czuję, że robi mi się gorąco. Staram się zakryć treść kartek, które trzymam w ręce, ale Vilberg jest szybszy.
- Wyniki onkologiczne? Diana...?
- Zapraszam do gabinetu – na korytarzu pojawia się lekarz i zaprasza mnie do środka.
Podnoszę się i zaczynam zbierać wszystkie swoje rzeczy.
- Obiecaj mi, że nie powiesz Fanniemu, że mnie tu widziałeś.
- Ale, Diana...
- Obiecaj!
- Jasne...
Ruszam za lekarzem. I już wiem, że zaczął mi się sypać grunt pod nogami.

- Widziałaś jak wygrywałem?
     Fanni siedzi przy stole i ekscytuje się nad talerzem zupy jak przedszkolak.
Czy widziałam? Miałam włączony telewizor, jak zawsze kiedy Anders jest na zawodach. Ale w ten weekend skoki były tylko tłem dla mojej internetowej wycieczki w poszukiwaniu informacji na temat białaczki. O zwycięstwie mojego chłopaka dowiedziałam się z urywek, które udało mi się zrozumieć z wrzasków norweskiego komentatora.
- Oczywiście, że tak.
- Miałem nadzieję, że będziesz ze mnie dumna!
- Zawsze jestem – uśmiecham się i ruszam do lodówki po sok.
- Pokaże ci jaki artykuł o mnie napisali!
Rusza do sypialni po laptopa. Kręcę z rozbawieniem głową. Jedno zwycięstwo, a jak pozytywnie nastawiło Fanniego.
- Diana! Chyba zostawiłem laptopa w aucie u Rune! Wezmę twojego!
- Yhm... NIE!
Zostawiłam wyniki w laptopie po tym jak wyszukiwałam informacji na temat choroby.
W sypialni zapada kompletna cisza. Biorę głęboki oddech i na trzęsących się nogach ruszam przed siebie.
Zatrzymuję się w drzwiach. Anders siedzi na łóżku i z uwagą czyta plik kartek, które znalazł kiedy otworzył mój komputer.
- Co to jest?
A na co ci to wygląda?
Przygląda mi się z przerażeniem w oczach.
- Diana, pytam co to jest?! - ponawia pytanie lekko podnosząc głos.
Nie cierpię, kiedy ktoś na mnie krzyczy. Nie cierpię, bo wtedy od razu coś we mnie pęka i zaczynam płakać.
- Nie krzycz... - proszę go łamiącym się głosem.
- Diana, do cholery!
- Nie krzycz na mnie! - wrzeszczę na niego. - Nic tym nie zmienisz!
- Chcę wiedzieć co to są za wyniki!
- Mam białaczkę! Zadowolony?!
- Co ty w ogóle chrzanisz?!
- Mam białaczkę! Przeliterować ci to?! - krzyczę przez łzy.
- Niemożliwe...
- A jednak!
- Ale przecież... Kurwa, Diana! Jaka białaczka?!
- Normalna...
- I co teraz?
- A skąd mogę wiedzieć? Dla mnie to też jest nowa sytuacja!
- Ale... Białaczka?! Nie, niemożliwe! Nie masz żadnej pierdolonej białaczki, rozumiesz?! Jesteś młoda, śliczna, pełna życia...
Widzę, że w jego oczach zaczynają się zbierać łzy.
- Anders, jestem chora...
- Nie jesteś, rozumiesz?!
Nawet nie mam siły z nim walczyć. Osuwam się framudze od drzwi i czuję jak łzy zaczynają mi spływać ciurkiem po policzkach. Anders przechodzi nade mną i rusza do przedpokoju. Słyszę, że zaczyna się ubierać.
- Gdzie idziesz? - pytam próbując opanować łzy.
- Nie wiem.
- Kiedy będziesz?
- Nie wiem.
- A...
- Nie wiem. Narazie.
Trzask drzwi. Nie tak to sobie wyobrażałam.

     23:46. Słyszę szczęk kluczy w zamku. Odstawiam kubek z herbatą i książkę na szklany stolik i uważnie przyglądam się drzwiom, przez które chwilę później wchodzi Fanni.
- Dlaczego nie śpisz?
- Bo od kilku godzin zamartwiam się gdzie jesteś? - wykrzykuję histerycznie. - Nie odbierasz telefonów, nie dajesz znaków życia...
- Musiałem sobie parę rzeczy przemyśleć.
- Ty musiałeś sobie przemyśleć, tak? - mruczę zirytowana.
- Przepraszam cię.
- Jak zwykle.
- Nie chciałem tak na ciebie naskoczyć, ale... No zaskoczyło mnie to.
- Wyobraź sobie, że mnie też.
- Diana... Czy ty umrzesz?
Czy umrę? Zastanawiałam się nawet nad tym. Ale nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi.
- Nie wiem. Nie wydaje mi się. Ale pewności nie mam.
- A co teraz z tobą będzie?
Czuję się jakby siedział przede mną 4-letni chłopiec, który zadaje pytania, żeby lepiej poznać świat.
- Pewnie będę musiała poczekać na dawcę szpiku.
- Zatem jutro pojedziemy do szpitala sprawdzić czy mogę być dawcą.
Uśmiecham się delikatnie i czuję jak po sercu rozlewa mi się fala gorąca.
- To by było pewnie zbyt piękne i proste, gdybyś mógł być.
- Więc będziemy szukać dalej. Choćbym miał zmotywować całą Norwegię – zrobię to. Cały skoczny świat! Wszystkich!
- Więc... nie chcesz mnie zostawić?
Patrzy na mnie zaskoczony.
- A dlaczego miałbym cię zostawić?
- Nie wiem... To jednak spory problem.
- Diana, ja wiem, że jestem gnojem! I dzisiaj to udowodniłem. Ale ja cię naprawdę kocham. I będę skończonym egoistą, ale nie pozwolę ci umrzeć i mnie zostawić, rozumiesz? Przejdziemy to razem.
- Ale przecież masz zawody...
- Wiesz ile w tym momencie mnie obchodzą zawody?
- A z czego będziemy żyć?
- Nic się nie martw. W tym i poprzednim sezonie zajmowałem dobre miejsca, więc trochę kasy się uzbierało. Poza tym mam sponsorów, na pewno pomogą.
- Przepraszam.
- Za co?
- Byłam pewna, że mnie zostawisz.
Anders wzdycha głęboko i otacza mnie swoim ramieniem.
- Dobrze myślałaś. Moim pierwszym odruchem była ucieczka. Ale uznałem, że nie mogę cię stracić tylko dlatego, że jestem tchórzem. Chcę spędzić z tobą resztę życia. I jeśli tylko Bóg da mi na to szansę, to obiecuję ci życie na jakie zasługujesz, a nie takie jakie funduję ci teraz.

9 komentarzy:

  1. Na początku zachciało mi się tak przeraźliwie ryczeć. Chciałam przeklinać i drzeć się na Fanniego, że zachował się jak skończony idiota i ją zostawił, ale potem, kiedy wrócił pomyślałam sobie, że może jednak się zmieni. I chociaż w to za bardzo nie wierzę, to mam nadzieję, że jednak tak waśnie będzie.
    Pozdrawiam i życzę weny :*
    ~ Faye

    OdpowiedzUsuń
  2. Marzeniem jest mieć tak kochanego chłopaka! To dopiero 2 rozdział a ja już go uwielbiam, mimo tego że na początku naprawdę bałam się że stchórzył i zostawił Dianę.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak szczerze to nie sądziłam, że Anders dowie się o chorobie tak szybko. Raczej obstawiałabym, że dowie się od kogoś innego i kiedy pojawił się Vilberg, pomyślałam - oto jest ten, który mu powie. A Ty mnie znów zaskoczyłaś.
    Jeśli chodzi o reakcję skoczka, to myślę, że egzamin zdał, ale według mnie maksymalnie na tróję. Bo tak samo jak człowiek tylko raz sprawia na kimś pierwsze wrażenie, tak samo tylko raz mamy szansę odpowiednio na coś zareagować. Niestety w tym momencie zrobił najgorszą z możliwych rzeczy. Po prostu wyszedł, a powinien od razu zrobić to co zrobił po swoim powrocie. Wtedy nie zasiałby w dziewczynie tej niepewności. W obliczu choroby strasznie ważne, jeśli nie najważniejsze jest wsparcie najbliższej osoby.
    Mam nadzieje, że Fanemel będzie ją wspierał i że nie przerazi go to, co z człowiekiem potrafi zrobić choroba. Trzymam kciuki za nich.
    Pozdrawiam
    http://second---chance.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dowiedział się sam. To chyba była najlepsza z możliwych opcji bo podejrzewam, że Diana długo by mu nie powiedziała bo by po prostu nie miała odwagi.
    Byłam prawie pewna, że stchórzy i ją zostawi. Ale jednak wiedział jak się zachować, teraz jej potrzebne będzie duże wsparcie i pozytywne myślenie. :)
    Pozdrawiam!

    let---it---go.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku byłam zirytowana zachowaniem Andersa... No bo jak po takiej wiadomości można po prostu wyjść zostawiając dziewczynę samą? No jak? Musiał to przemyśleć, dobre sobie... Powinien ją wesprzeć od razu. Dobrze, że chociaż potem się opamiętał i przeprosił za swoje zachowanie. Ta sytuacja zarówno dla niego, a przede wszystkim dla Diany jest cholernie trudna, ale wierzę w ich i w ich miłość - muszą przez to przejść razem.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, jakie to dobre opowiadanie. Ja chcę tu być, ja lubię wielkie smuty, łzy, wzruszenia i tak dalej. Ja będę! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Vilberg, nic nie mów, Anders sam się dowie i będzie jazda. Tak właśnie pomyślałam, czytając pierwszy fragment rozdziału i się nie pomyliłam bardzo, ach, jestem jasnowidzem!
    Cóż, Fannis przynajmniej wie, że jest tchórzem. Ale kochanym, bo mnie końcówką tak totalnie rozczulił, że tuliłam laptopa i ryczałam jak głupia. To jego poruszenie całej Norwegii, to, że jej nie zostawi, że obiecuje jej lepsze życie... Czy naprawdę się zmieni? Oj, czuję, że długa i kręta droga przed naszym Fannemelkiem i te lepsze momenty nie nadejdą tak prędko. Koleś ma charakterek, jest uparty, ma swoje priorytety i miłość, którą są skoki... Na pewno będzie się starał, wierzę w niego i wierzę w nich. <3
    I wiesz co jeszcze czuję? Że wyciśniesz ze mnie tym opowiadaniem tyle łez smutku, ile wyciskasz łez śmiechu poprzez Heinza. Totalnie nie mam nic przeciwko, na smuty też musi być czas.
    Ściskam mocno i życzę Ci ogromu weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Białaczka? Nie lubię tego typu opowiadań, bo zawsze są bardzo przygnębiające, a chyba jednak zostanę - skoro Ty jesteś autorką ... ;)
    czekam na następny - i tu i na blogu o Tyśce i Michim <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytalam twoje opowiadania i...uwielbiam cie. Ciebie i twoj styl pisania. Czekam na ciag dalszy zarowno tu jak i u Heinza. Jestes swietna :D

    OdpowiedzUsuń