Czuję, że wszyscy na mnie patrzą. A
pewnie nie patrzy nikt. Czuję się takim dziwadłem, że aż wstyd.
A to przecież tylko białaczka. Tak, tylko.
Spoglądam po raz kolejny na wyniki
badań, które zlecił mi lekarz. Absolutnie nic nie jestem w stanie
z nich zrozumieć.
Dzisiaj wraca Fanni. Od kilku dni
zastanawiam się, jak mu przekażę informację o chorobie.
Nawet przez chwilę się zastanawiałam,
czy w ogóle mu mówić. No bo skąd mogę wiedzieć jak zareaguje?
Może mnie zostawi, bo nie będzie chciał sobie robić problemów?
Wiem jak to brzmi i wiem, że nie powinnam go o to podejrzewać, ale
tyle już z nim przeszłam, że absolutnie by mnie to nie zdziwiło.
- Siema Diana!
Podskakuję na krzesełku jak oparzona
i rozglądam się nerwowo, szukając osoby do której mógłby
należeć głos.
Nagle moje spojrzenie krzyżuje się z
bystrym spojrzeniem Andreasa Vilberga. Tylko jego mi tu brakowało.
- Co ty tu robisz?
- Ciebie też miło widzieć – śmieje
się i spada na miejsce obok mnie.
- Nie powinieneś właśnie wracać z
Tauplitz?
- Dostałem tydzień wolnego. Poprawiali
mi przegrodę nosową – dopowiada widząc moje pytające
spojrzenie.
- Rozumiem.
- A ty co robisz w szpitalu?
Nagle czuję, że robi mi się gorąco.
Staram się zakryć treść kartek, które trzymam w ręce, ale
Vilberg jest szybszy.
- Wyniki onkologiczne? Diana...?
- Zapraszam do gabinetu – na korytarzu
pojawia się lekarz i zaprasza mnie do środka.
Podnoszę się i zaczynam zbierać
wszystkie swoje rzeczy.
- Obiecaj mi, że nie powiesz Fanniemu,
że mnie tu widziałeś.
- Ale, Diana...
- Obiecaj!
- Jasne...
Ruszam za lekarzem. I już wiem, że
zaczął mi się sypać grunt pod nogami.
- Widziałaś jak wygrywałem?
Fanni siedzi przy stole i ekscytuje się
nad talerzem zupy jak przedszkolak.
Czy widziałam? Miałam włączony
telewizor, jak zawsze kiedy Anders jest na zawodach. Ale w ten
weekend skoki były tylko tłem dla mojej internetowej wycieczki w poszukiwaniu informacji na
temat białaczki. O zwycięstwie mojego chłopaka dowiedziałam się
z urywek, które udało mi się zrozumieć z wrzasków norweskiego
komentatora.
- Oczywiście, że tak.
- Miałem nadzieję, że będziesz ze
mnie dumna!
- Zawsze jestem – uśmiecham się i
ruszam do lodówki po sok.
- Pokaże ci jaki artykuł o mnie
napisali!
Rusza do sypialni po laptopa. Kręcę z
rozbawieniem głową. Jedno zwycięstwo, a jak pozytywnie nastawiło
Fanniego.
- Diana! Chyba zostawiłem laptopa w
aucie u Rune! Wezmę twojego!
- Yhm... NIE!
Zostawiłam wyniki w laptopie po tym
jak wyszukiwałam informacji na temat choroby.
W sypialni zapada kompletna cisza.
Biorę głęboki oddech i na trzęsących się nogach ruszam przed
siebie.
Zatrzymuję się w drzwiach. Anders
siedzi na łóżku i z uwagą czyta plik kartek, które znalazł
kiedy otworzył mój komputer.
- Co to jest?
A na co ci to wygląda?
Przygląda mi się z przerażeniem w
oczach.
- Diana, pytam co to jest?! - ponawia
pytanie lekko podnosząc głos.
Nie cierpię, kiedy ktoś na mnie
krzyczy. Nie cierpię, bo wtedy od razu coś we mnie pęka i zaczynam
płakać.
- Nie krzycz... - proszę go łamiącym
się głosem.
- Diana, do cholery!
- Nie krzycz na mnie! - wrzeszczę na
niego. - Nic tym nie zmienisz!
- Chcę wiedzieć co to są za wyniki!
- Mam białaczkę! Zadowolony?!
- Co ty w ogóle chrzanisz?!
- Mam białaczkę! Przeliterować ci
to?! - krzyczę przez łzy.
- Niemożliwe...
- A jednak!
- Ale przecież... Kurwa, Diana! Jaka
białaczka?!
- Normalna...
- I co teraz?
- A skąd mogę wiedzieć? Dla mnie to
też jest nowa sytuacja!
- Ale... Białaczka?! Nie, niemożliwe!
Nie masz żadnej pierdolonej białaczki, rozumiesz?! Jesteś młoda,
śliczna, pełna życia...
Widzę, że w jego oczach zaczynają
się zbierać łzy.
- Anders, jestem chora...
- Nie jesteś, rozumiesz?!
Nawet nie mam siły z nim walczyć.
Osuwam się framudze od drzwi i czuję jak łzy zaczynają mi spływać
ciurkiem po policzkach. Anders przechodzi nade mną i rusza do
przedpokoju. Słyszę, że zaczyna się ubierać.
- Gdzie idziesz? - pytam próbując
opanować łzy.
- Nie wiem.
- Kiedy będziesz?
- Nie wiem.
- A...
- Nie wiem. Narazie.
Trzask drzwi. Nie tak to sobie
wyobrażałam.
23:46. Słyszę szczęk kluczy w zamku.
Odstawiam kubek z herbatą i książkę na szklany stolik i uważnie
przyglądam się drzwiom, przez które chwilę później wchodzi
Fanni.
- Dlaczego nie śpisz?
- Bo od kilku godzin zamartwiam się
gdzie jesteś? - wykrzykuję histerycznie. - Nie odbierasz telefonów,
nie dajesz znaków życia...
- Musiałem sobie parę rzeczy
przemyśleć.
- Ty musiałeś sobie przemyśleć, tak?
- mruczę zirytowana.
- Przepraszam cię.
- Jak zwykle.
- Nie chciałem tak na ciebie naskoczyć,
ale... No zaskoczyło mnie to.
- Wyobraź sobie, że mnie też.
- Diana... Czy ty umrzesz?
Czy umrę? Zastanawiałam się nawet
nad tym. Ale nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi.
- Nie wiem. Nie wydaje mi się. Ale
pewności nie mam.
- A co teraz z tobą będzie?
Czuję się jakby siedział przede mną
4-letni chłopiec, który zadaje pytania, żeby lepiej poznać świat.
- Pewnie będę musiała poczekać na
dawcę szpiku.
- Zatem jutro pojedziemy do szpitala
sprawdzić czy mogę być dawcą.
Uśmiecham się delikatnie i czuję jak
po sercu rozlewa mi się fala gorąca.
- To by było pewnie zbyt piękne i
proste, gdybyś mógł być.
- Więc będziemy szukać dalej. Choćbym
miał zmotywować całą Norwegię – zrobię to. Cały skoczny
świat! Wszystkich!
- Więc... nie chcesz mnie zostawić?
Patrzy na mnie zaskoczony.
- A dlaczego miałbym cię zostawić?
- Nie wiem... To jednak spory problem.
- Diana, ja wiem, że jestem gnojem! I
dzisiaj to udowodniłem. Ale ja cię naprawdę kocham. I będę
skończonym egoistą, ale nie pozwolę ci umrzeć i mnie zostawić,
rozumiesz? Przejdziemy to razem.
- Ale przecież masz zawody...
- Wiesz ile w tym momencie mnie obchodzą
zawody?
- A z czego będziemy żyć?
- Nic się nie martw. W tym i poprzednim
sezonie zajmowałem dobre miejsca, więc trochę kasy się uzbierało.
Poza tym mam sponsorów, na pewno pomogą.
- Przepraszam.
- Za co?
- Byłam pewna, że mnie zostawisz.
Anders wzdycha głęboko i otacza mnie
swoim ramieniem.
- Dobrze myślałaś. Moim pierwszym
odruchem była ucieczka. Ale uznałem, że nie mogę cię stracić
tylko dlatego, że jestem tchórzem. Chcę spędzić z tobą resztę
życia. I jeśli tylko Bóg da mi na to szansę, to obiecuję ci
życie na jakie zasługujesz, a nie takie jakie funduję ci teraz.
Na początku zachciało mi się tak przeraźliwie ryczeć. Chciałam przeklinać i drzeć się na Fanniego, że zachował się jak skończony idiota i ją zostawił, ale potem, kiedy wrócił pomyślałam sobie, że może jednak się zmieni. I chociaż w to za bardzo nie wierzę, to mam nadzieję, że jednak tak waśnie będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :*
~ Faye
Marzeniem jest mieć tak kochanego chłopaka! To dopiero 2 rozdział a ja już go uwielbiam, mimo tego że na początku naprawdę bałam się że stchórzył i zostawił Dianę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Tak szczerze to nie sądziłam, że Anders dowie się o chorobie tak szybko. Raczej obstawiałabym, że dowie się od kogoś innego i kiedy pojawił się Vilberg, pomyślałam - oto jest ten, który mu powie. A Ty mnie znów zaskoczyłaś.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o reakcję skoczka, to myślę, że egzamin zdał, ale według mnie maksymalnie na tróję. Bo tak samo jak człowiek tylko raz sprawia na kimś pierwsze wrażenie, tak samo tylko raz mamy szansę odpowiednio na coś zareagować. Niestety w tym momencie zrobił najgorszą z możliwych rzeczy. Po prostu wyszedł, a powinien od razu zrobić to co zrobił po swoim powrocie. Wtedy nie zasiałby w dziewczynie tej niepewności. W obliczu choroby strasznie ważne, jeśli nie najważniejsze jest wsparcie najbliższej osoby.
Mam nadzieje, że Fanemel będzie ją wspierał i że nie przerazi go to, co z człowiekiem potrafi zrobić choroba. Trzymam kciuki za nich.
Pozdrawiam
http://second---chance.blogspot.com
Dowiedział się sam. To chyba była najlepsza z możliwych opcji bo podejrzewam, że Diana długo by mu nie powiedziała bo by po prostu nie miała odwagi.
OdpowiedzUsuńByłam prawie pewna, że stchórzy i ją zostawi. Ale jednak wiedział jak się zachować, teraz jej potrzebne będzie duże wsparcie i pozytywne myślenie. :)
Pozdrawiam!
let---it---go.blogspot.com
Na początku byłam zirytowana zachowaniem Andersa... No bo jak po takiej wiadomości można po prostu wyjść zostawiając dziewczynę samą? No jak? Musiał to przemyśleć, dobre sobie... Powinien ją wesprzeć od razu. Dobrze, że chociaż potem się opamiętał i przeprosił za swoje zachowanie. Ta sytuacja zarówno dla niego, a przede wszystkim dla Diany jest cholernie trudna, ale wierzę w ich i w ich miłość - muszą przez to przejść razem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Ojej, jakie to dobre opowiadanie. Ja chcę tu być, ja lubię wielkie smuty, łzy, wzruszenia i tak dalej. Ja będę! :)
OdpowiedzUsuńVilberg, nic nie mów, Anders sam się dowie i będzie jazda. Tak właśnie pomyślałam, czytając pierwszy fragment rozdziału i się nie pomyliłam bardzo, ach, jestem jasnowidzem!
OdpowiedzUsuńCóż, Fannis przynajmniej wie, że jest tchórzem. Ale kochanym, bo mnie końcówką tak totalnie rozczulił, że tuliłam laptopa i ryczałam jak głupia. To jego poruszenie całej Norwegii, to, że jej nie zostawi, że obiecuje jej lepsze życie... Czy naprawdę się zmieni? Oj, czuję, że długa i kręta droga przed naszym Fannemelkiem i te lepsze momenty nie nadejdą tak prędko. Koleś ma charakterek, jest uparty, ma swoje priorytety i miłość, którą są skoki... Na pewno będzie się starał, wierzę w niego i wierzę w nich. <3
I wiesz co jeszcze czuję? Że wyciśniesz ze mnie tym opowiadaniem tyle łez smutku, ile wyciskasz łez śmiechu poprzez Heinza. Totalnie nie mam nic przeciwko, na smuty też musi być czas.
Ściskam mocno i życzę Ci ogromu weny! :*
Białaczka? Nie lubię tego typu opowiadań, bo zawsze są bardzo przygnębiające, a chyba jednak zostanę - skoro Ty jesteś autorką ... ;)
OdpowiedzUsuńczekam na następny - i tu i na blogu o Tyśce i Michim <3
Przeczytalam twoje opowiadania i...uwielbiam cie. Ciebie i twoj styl pisania. Czekam na ciag dalszy zarowno tu jak i u Heinza. Jestes swietna :D
OdpowiedzUsuń