Przeciągam się na łóżku i
niepewnie otwieram oczy. Urgh. Jest już jasno. A to oznacza, że
zaczął się ten paskudny dzień, w którym wszyscy się dowiedzą o
mojej chorobie, a ja dowiem się czy Fanni może być dawcą.
Podchodzę do krzesła, ściągam z
niego rzucony niedbale szlafrok i zakładając go ruszam do kuchni.
-Cześć Alex – rzucam podchodząc do
Stoeckla siedzącego przy naszym stole.
-Cześć kochanie – wstaje i
uśmiechając się niepewnie ucałowuje mnie w policzek. - Jak się
czujesz?
-Dobrze, a dlaczego? - pytam wtulając
się w Fanniego stojącego przy blacie.
-Powiedziałem mu... - szepcze mi do
ucha Anders.
-Ah, o to chodzi – mruczę
niezadowolona. - Dobrze, staram się z tym żyć normalnie. Jak mam
umrzeć to i tak umrę. Wszystko w swoim czasie – wzruszam
ramionami.
-Diana...
-No co?
-Przestań. Mogłabyś podchodzić do
tego nieco bardziej optymistycznie – prycha Anders.
-Optymistycznie? Do białaczki?
Naćpałeś się czegoś od rana?
-Idź się ubrać, co?
-Zadałam tylko pytanie – burczę i
zabierając kubek z kawą ruszam do garderoby. Przymykam za sobą
drzwi i po wybraniu rzeczy zaczynam się ubierać.
-I co teraz? - słyszę głos Stoeckla
z kuchni.
-Nie wiem – odpowiada mu słabo
Fanni. Zastygam w połowie zakładania spodni i nasłuchuję. -
Widzisz jak ona do tego podchodzi...
-A ty?
-A ja się boję. Że ją stracę.
Wiem, że myślę jak egoista, ale ja sobie bez niej nie poradzę.
-A co mówią lekarze?
-Z tego co zrozumiałem to powinna
znaleźć dawcę w przeciągu roku, żeby mieć realne szanse na
przeżycie – mówi cicho Anders i bierze głęboki oddech. - Mam
rok, żeby ją uratować. Dlatego prosiłem o przerwę.
-Oczywiście, rozumiem. Ale proszę
cię, żebyś trenował w wolnej chwili, żebyś w razie czego mógł
wskoczyć do drużyny.
-Alex, mówiłem już, że nie...
-Jak będzie po wszystkim.
-Zależy jak to się wszystko skończy
– rzuca Fanni. - Diana, czy ty szyjesz te ubrania, czy co? Spóźnimy
się do szpitala!
A ja naciągając na siebie kadrową
bluzę Andersa zastanawiałam się, który Fannemel to ten prawdziwy:
zimny i pewny siebie, czy ten przerażony, który rozmawiał ze
Stoecklem.
Kilkanaście par bystrych oczu wpatruje
się we mnie z oczekiwaniem. Czuję, że dłoń Fanniego nieco
mocniej ściska moją dodając mi otuchy. Biorę głęboki oddech i
układam w głowie, co mam powiedzieć.
-Poprosiłam was... A właściwie
Anders was poprosił, żebyście tu przyszli, bo chciałabym
przekazać wam pewną informację – zaczynam po chwili. - Od kilku
tygodni wiem, że jestem chora. Poważnie chora.
Skoczkowie i członkowie sztabu
posyłają mi pytające spojrzenie.
-Mam białaczkę – wyrzucam z siebie
szybko.
Odpowiada mi głucha cisza. Wszyscy
patrzą na mnie z przerażeniem wymalowanym na twarzy, nawet Hilde
przestał się bawić telefonem.
-Sprawa wygląda tak, że najlepszym
rozwiązaniem dla mnie jest znalezienie dawcy. I to szybko, bo mam na
to około roku.
-A jeśli nie zdążysz? - pyta
niepewnie Velta.
Przenoszę na niego wzrok i wpatruję
się w niego moimi mokrymi od łez oczami.
-O matulu... - rzuca chłopak
rozumiejąc moje spojrzenie.
-Nie ma nawet pewności, że przeżyję
ten rok – wyjaśniam próbując powstrzymać mój roztrzęsiony
głos. - Chodzi o to, że potrzebuję tego dawcy. Nikt z mojej
rodziny, ani też Anders nie może nim być. I tu pojawiacie się wy.
Chciałabym was prosić, żebyście zgłosili się do bazy dawców.
Proszę was jako osoba zdesperowana. Bo mam jedno marzenie: przeżyć.
Robię chwilę przerwy na głębszy
oddech. Nikt nie ma odwagi się odezwać. Bardal wpatruje się we
mnie zaszklonymi oczami. Uśmiecham się do niego niepewnie.
-Proszę was, żebyście zabrali swoje
żony, dziewczyny, rodzeństwo, dzieci, kogokolwiek! Oczywiście, nie
mogę was do tego zmusić, ale pomyślcie... Jeśli nie uratujecie
mnie, może uda wam się uratować kogoś innego? Ostatnią bliską
osobę jakiegoś samotnika? Wymarzone dziecko jakiejś pary, którego
narodziny były dla rodziny prawdziwym cudem? Czyjąś żonę? Jeśli
nie chcecie tego zrobić dla mnie, zróbcie to dla czyjegoś
uśmiechu. Ale zróbcie to, proszę.
-Dlaczego nie śpisz?
Anders lekko wzdryga się na dźwięk
mojego głosu.
-Przestraszyłaś mnie. Myślałem, że
już dawno śpisz.
-Spałam. I ty też powinieneś.
Fanni odwraca się z powrotem w
kierunku okna balkonowego przed którym siedzi. Lillehammer wygląda
pięknie nocą o tej porze roku. Podchodzę bliżej.
-Nie powinieneś tego pić – rzucam
wskazując na butelkę piwa stojącą obok niego.
-Przecież i tak nie trenuje.
-A może powinieneś?
-Diana, rozmawialiśmy o tym – mruczy
lekko zirytowany. - Nie będę skakał w czasie kiedy ty walczysz o
życie.
Siadam za nim i wtulam się w jego
plecy. Czuję jak przejeżdża dłonią po moich rękach zaplecionych
na jego klatce piersiowej.
-Czy ty nie masz czasem gorączki? -
pyta podejrzliwie.
-Może i mam – wzruszam ramionami.
-Na Boga, Diana! - marudzi Anders
wychylając się w stronę fotela, żeby ściągnąć z niego swój
sweter, a następnie zarzuca mi go na ramiona. - Jeśli nie zabije
cię białaczka, to ty sama to zrobisz!
Patrzę na niego zszokowana.
-Przepraszam – szepcze po chwili
odwracając się w moją stronę i przyciągając do siebie. - Po
prostu dobija mnie fakt, że w ogóle o siebie nie dbasz.
-Nie chcę, żeby ktokolwiek obchodził
się ze mną jak z jajkiem.
-Ale to nie oznacza, że masz zaniedbać
podstawowe wartości życiowe. Jak na przykład to, żeby się
ubierać odpowiednio do temperatury.
Przewracam oczami w oznace
niezadowolenia.
-Mam nadzieję, że zdajesz sobie
sprawę, że to widziałem.
Wzdycham głęboko i ponownie się w
niego wtulam.
-Co jeśli chłopaki ani ich rodziny
nie mogą być dawcami?
-Będziemy szukać dalej. Świat nie
kończy się na kilku norweskich skoczkach.
-Wy tu gadaliście, a tymczasem Tom
Hilde poszedł po rozum do głowy, użył telefonu i zdobył
potrzebny ci rozgłos! - wykrzykuje radośnie Tom prężąc się
niczym dumny paw.
-Potrzebny mi rozgłos? - powtarzam po
nim niedowierzając. - Tom, ja nie mogłam dzisiaj do domu wejść,
tylu było dziennikarzy przed wejściem! Mów, co zrobiłeś!
-Użyłem znajomości! Kojarzysz Petera
Prevca, Kamila Stocha, Gregora Schlierenzauera, Severina Freunda,
Jakuba Jandę i Andersa Jacobsena?
-Przejdziesz do rzeczy?
-Otóż ci dżentelmeni zostali
ambasadorami fundacji Marzenie Diany w swoich krajach.
-Założyłeś mi fundację?! -
wykrzykuję.
-Owszem.
-Ty chyba jesteś niepoważny. Nie
uważasz, że powinieneś się najpierw ze mną skonsultować?
-Chill, Mała. Nie użyłem w filmikach
twojego wizerunku, ani nic.
-Jakich znowu filmikach?!
-Każdy z chłopaków nagrał filmik i
wrzucił do internetu. Mówią o marzeniu Diany z Norwegii, zachęcają
do zgłaszania się jako potencjalny dawca i te sprawy.
-Cholera, Hilde...
-Zanim na mnie nakrzyczysz, wysłuchaj
mnie! Od czasu kiedy te nagrania są w internecie wpłynęło ponad
sto tysięcy zgłoszeń potencjalnych dawców. A to dopiero początek,
bo od jutra filmiki będą pokazywane w ogólnokrajowych telewizjach.
Znane buźki znajdą ci drugie życie.
Hilde! Już Cię kocham <3
OdpowiedzUsuńZ dluższym komentarzem powróce jak sie ogarnę ;-)
ryczałam przez połowę, a drugą się śmiałam :D ta ciepła strona Fanniego <3 a Tom i jego szalony pomysł - hahaha :D
OdpowiedzUsuńJakie piękne to zakończenie! Kochany Tom! Aż się wzruszyłam, tak się przejął, tyle zrobił w tak krótkim czasie <3 oj czuję, że faktycznie przy tym opowiadaniu będzie jeszcze wiele wzruszeń ... kocham Cię za to dziewczyno!
OdpowiedzUsuńNajpierw płaczę z dramatu, a teraz ze szczęścia <3 Hilde, człowieku, jednak jesteś genialny, że chcesz naszej Dianie pomóc ♥ Sporo zgłoszeń :p I ciekawe jak dziennikarze znaleźli mieszkanie naszej bohaterki :P Ale dobrze, że inni skoczkowie, z innych krajów się zaangażowali! To takie piękne, co powiedziała "Jeśli nie chcecie tego zrobić dla mnie, zróbcie to dla czyjegoś uśmiechu. Ale zróbcie to, proszę."zERO MUSU, ALE PROŚBA I TO JEST PIĘKNE <3 Wolę ciepłego Fanniego :) No i już wiemy, że dla Fanniego najważniejsza jest dziewczyna, nawet skoki był gotowy dla niej rzucić ♥ Dobrze, że Alex zrozumiał... :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następną część!! Pozdrawiam ;*
O mój Boże, czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak ja właśnie ryczę? Masakra, sikam równo oczami i nie mogę przestać. Jeszcze mi smutas w słuchawkach leci, więc załatwiłam się na amen, a idź Ty...
OdpowiedzUsuńHildziak rozłożył mnie na łopatki. Zostałam totalnie i autentycznie zabita przez tego żyjącego instagramem durnia. Założył jej fundację. Matko. To jest tak piękne, że aż niepodobne do Hildegarda. Kocham go, ale tutaj to tak wybitnie. Bo może i zakuta pała z niego, no ale... uch, popłakałam się.
Ale pierwsze stadium zaryczania chwyciło mnie w momencie, w którym Diana mówiła chłopakom o swojej chorobie i prosiła ich o pomoc. Rety. Wiesz co? Jesteś moim mistrzuniem prostego słowa. Poważnie. Bo piszesz wszystko tak czysto, nie używasz zabarwień, język jest prosty, ale trafny w punkt - wystarczy, aby ta struktura uderzyła w człowieka i BAM, ryczy.
Dżizas, jakie to jest piękne i smutne i uch, Fannis wycofał się ze skakania. Nasz mały Fannemelek zostaje mężczyzną. :')
A weź się Zoe, rozkleiłaś mnie. Dobrze, że ciemno jest i późno, to nikt mnie nie widzi!
Noski eskimoski i uściski!
Hilde, mój mistrz!
OdpowiedzUsuńTo co zrobił było takie kochane, takie urocze, takie że aż moje twarde, niewzruszone serduszko szybciej zabiło.
Diana opowiadająca i jednocześnie zachęcająca chłopaków do pomocy była tak wzruszająca że ja naprawdę powstrzymywałam się od płaczu, a w zasadzie płaczę dość rzadko.
Anders taki kochany, rzucił skoki, najważniejsza jest Diana! ♥
Pozdrawiam ;)
Kocham Toma! Boże...nawet nie wiesz jak się wzruszyłam.
OdpowiedzUsuńZużyłam na ten rozdział aż siedem chusteczek! Ale opłacało się.
No i kiedy ona zachęcała chłopaków do pomocy...normalnie teraz nie mogę sklecić żadnego zdania porządnie...
No i Fannis, który rzucił dla Diany skoki.
Cudowny rozdział.
Pozdrawiam :)
Tom I Ty Możesz Zostać Superbohater Hilde ma mojego lajka. Good job, koleś!
OdpowiedzUsuńTom to taki anioł stróż naszej Diany. I jak tu go nie kochać? No jak? No i Fanni. Normalnie brak słów.
OdpowiedzUsuńKażdy mógłby zazdrościć takiej paczki przyjaciół, którzy bezinteresownie chcą jej pomóc. I może rzeczywiście dla Diany nie znajdzie się w ich gronie dawca, ale mogą pomóc innym.To wspaniała inicjatywa.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie zachowanie Toma. Jasne należą mu się uznania za sam pomysł, ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie doszukała się tutaj drugiego dna. Może się mylę, ale może Diana jest dla niego kimś więcej niż jedynie dziewczyną kolegi z kadry?
Czekam na dalsze rozstrzygnięcia. Niecierpliwie,.
Marzycielka http://second---chance.blogspot.com
ps. czy jest możliwość, abyś dodała komentowanie anonimowe? Z góry dziękuje :-)
Dużo bardziej lubię tego czułego i zamartwiającego się Fannemela. Jakoś bardziej mi to do niego pasuje. Podoba mi się też to, że w tym wszystkim nie jest takim ciapkiem :P zostało trochę z tamtego Fannemela, ale tego czego trzeba.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że zachowanie Diany wynika trochę z tego jaki Anders był wcześniej, że chwilami nie dba o siebie należycie by sprawdzić, czy jemu rzeczywiście zależy. Może robi to mimowolnie, bo jak każdy potrzebuje zainteresowania, którego teraz dostaje dużo więcej niż wcześniej i chce troszeczkę nadrobić ;P Podoba mi się w niej też to, że mimo wszystko nie chce go ograniczać, że chciałaby, żeby miał też skoki, z których (miejmy nadzieję, tylko) chwilowo zrezygnował.
Uwielbiam Veltowe: "O matulu" :D
Ale oczywiście mistrzem jest Hilde. Bo tylko Tom jest w stanie wpaść na coś takiego i zorganizować to bez zgody najbardziej zainteresowanych. :D
Hildziakowe "Znane buźki znajdą ci drugie życie." jest takie fajne :D
Pozdrawiam i życzę duuużo weny :*
Fanni się martwi i to bardzo... Ja wcale nie pomyślałam, że zachowuje się jak egoista. Nie chce stracić Diany, to zrozumiałe. Chce dla niej jak najlepiej, chce z nią być w tych trudnych chwilach, wspierać ją... Na ten czas przestał trenować, skakać, a to już o czymś świadczy. Muszą obydwoje pokonać tę chorobę... I mam nadzieję, że to się uda ;)
OdpowiedzUsuńTom mnie całkowicie rozbroił! Świetny z niego przyjaciel, naprawdę! Wzruszyłam się tym gestem, cholernie się wzruszyłam!
Pozdrawiam ;*